Godzina po północy – gdzie jestem? Niby u siebie, ale mimo to głowa i czynności, które wykonuje nie mają żadnego związku z „długim weekendem”, relaksem czy inną formą odpoczynku – jedyną inną formą spędzania czasu jest pisanie tego posta, piwo i słuchanie „Los Cebula i krokodyle łzy”. A i bym zapomniał – kolejna godzina spędzona przy pracy.
Żyjemy w XXI wieku, w kraju, który można by określić „pierwszym” bądź „drugim” światem – w sumie niby jesteśmy „ucywilizowani” jak kraje Zachodu, z dostępem do technologii i techniki, która i tam dotarła. Tylko pytanie gdzie jest granica bycia krajem „pierwszego” czy „drugiego” świata? Od jakiegoś czasu już mam wrażenie, mimo że może i mentalnie „dorastamy” do krajów zachodnich to ta nasza mentalność jest zagubiona jeszcze trochę w tym wszystkim. Mamy swoich „Januszy”, mamy „Walkę o demokrację”, mamy przede wszystkim walkę o lepszy byt – i to na najróżniejsze sposoby. Sam działam coraz mocniej na platformie bukmacherskiej Fortuna – „każdy orze jak może” tylko do czego to dąży?
Wciąż nie potrafię dostrzec prostej granicy pomiędzy byciem wysoko, a średnio rozwiniętym krajem. Bo niby czym różnimy się od takich krajów Zachodu? A czym od krajów Wschodu? Jesteśmy usytuowani geograficznie w takim miejscu, gdzie wpływy zarówno Wschodu, jak i Zachodu istnieją od wieków i tworzy się u nas taki miszmasz tego i tamtego, a ja sam mam wrażenie, że te „25 lat wolności” dały nam jedynie pokolenie osób zagubionych w rzeczywistości, do której nikt nigdy ich nie przygotował. I tu pojawia się mój wniosek, że pokolenia lat 90′ są takim pokoleniem – straconym czy wygranym? Kolejna kwestia sporna – gdzie można postawić granicę.
Sam uważam się za przedstawiciela tego „straconego pokolenia” tylko chyba dlatego, że nie czuję by kiedykolwiek ktoś mnie pokierował w życiu i nakierował na właściwą drogę – szczególnie w szkolnictwie była to droga poprzez losowe trafianie w miejsca i pośród ludzi, którzy albo potrafili ten kierunek jasno obrać albo tak jak ja szukali siebie w różnych niszach – szczególnie zawsze te obce wydawały się wyjątkowo kuszące. Np. Parkour, gaming (szeroko pojęty), muzyka (od hip hopu, przez dance/pop po rock i metal). w tym całym „Booomie” nie łatwo było wkroczyć na „niewłaściwą ścieżkę” – bardzo ciekawe określenie. Nikt jednak chyba otwarcie nie chciałby przyznać jak bardzo jest ono zdradliwe szczególnie dla młodego człowieka, który szuka swego miejsca w tym świecie. A świat jest trudny…
W pewnym momencie zacząłem stosować podejście „złap jak najwięcej opcji do spojrzenia z różnych perspektyw”, co dalej ewoluowało w stronę obecnego założenia, że „wszystko ma swoje plusy i minusy”. Prosty przykład: żyjemy w czasach gdzie jeszcze „mentalnie” nasze społeczeństwo nie wyrwało się z jarzma komunizmu (no sorry, ale te wszystkie Janusze i pewna zależność wiekowa nie wzięły się znikąd i to podejście – aby jak najwięcej zrobić dla siebie), a jednocześnie mamy „milenialsów” i młode pokolenia, które są za pan brat z technologią i współczesnymi możliwościami komunikacji i wymiany informacji i wychowywani są „bezstresowo” i w duchu tego, że ten świat im się należy – Plusy: nie żyjemy w zamkniętym świecie i możemy bez większych problemów rozwijać się na wszelkie możliwe sposoby, jakie oferuje obecny poziom cywilizacji; Minusy: wymyślamy wokół siebie mnóstwo problemów, które często da się rozwiązać bądź zapobiec im zanim jeszcze się zaczną. Wszystko to jest kwestią podejścia do życia, ludzi i świata.
Ja czuję się „straconym pokoleniem” ze względu nie tyle na dorastanie w czasach, kiedy ta cała „demokracja” w Polsce dorastała, ale samo dojrzewanie mentalne ludzi do tego, że świat stoi dla nas otworem, ale ciągle nas coś trzyma przy ziemi i do niego nie pozwala wejść, zasłoniło według mnie skupienie na tym, by pokazać drogę mojemu pokoleniu lat 90-tych jaką drogę mogą jego przedstawiciele obrać. Plusy: mieliśmy coraz szerszy dostęp do informacji, do seriali, do filmów, literatury, gier czy nawet ludzi pochodzących z innych kultur; Minusy: nie było komu pokazać nam tego „wspaniałego” świata i sami musieliśmy znaleźć sposób by w tym wszystkim się odnaleźć, nie zatracić i dostosować, ponieważ starsze pokolenia (ja to nazywam 35+) trochę same chyba bały się tych wszystkich zmian zarówno w ich życiu, jak i w życiu społeczeństwa wokół. Można by rzecz że roczniki pierwsze po 89-tym był pionierami, jeśli chodzi o obecne postrzeganie świata i budowania relacji z innymi krajami.
Pionierami – brzmi ładnie, ale pewnie mało kto widzi w tym pewien aspekt, tak bardzo znaczy człowiekowi od zarania dziejów – każdy człowiek popełnia jakieś błędy. To niestety sprawia, że niektóre ścieżki nasze społeczeństwo przeszło bezpiecznie, natomiast inne to droga pod górę, w bardzo niekorzystnych warunkach. Boli mnie osobiście to, że sam musiałem nie tyle określić swoją drogę życiową, co jeszcze samemu przemyśleć czy jest ona dobra czy nie. I tu znów wchodzi pewna doza przypadku – jestem geologiem. Zawód ten przyniósł mi coś, co wewnętrznie zawsze mi odpowiadało – kontakt z naturą, a z drugiej strony wciąż natrafiam na nowe przeszkody i problemy i mam hopla na temat ich rozwiązywania. Ale o tym chyba kiedyś napiszę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.