Chciałbym kiedyś dożyć czasów, kiedy będę mógł wstać z łóżka, włączyć informacje w tv albo telefonie i nie mieć najmniejszej szansy żeby zobaczyć jakąkolwiek aferę związaną z molestowaniem kobiet (ostatnio modny temat), organizacjami feministycznymi i ich bzdurnymi oczekiwaniami, czy o sytuacjach, gdzie kobiety są sprawczyniami jakichkolwiek afer/zdarzeń i całe grono feministek, hejterow, pseudoekspertów czy seksistów będzie sprawę komentować.
Ale niestety żyjemy w czasach w jakich żyjemy, w kraju w jakim żyjemy i cóż – raczej nie prędko taka wizja będzie mogła się spełnić. Przykre jest przy tym to, że nie można być nieprzypisanym do jakiejś grupy – zarówno jedna jak i druga strona (czyt. feministki vs seksiści) nie pozwalają sobie na wymyślenie, że kogoś ta sztucznie napędzana afera może po prostu nie interesować… a szkoda, bo o ile obie strony mają trochę racji, to żadna nie ma jej w pełni.
1. Feministki i „kobiety walczące o prawa kobiet” to grupa postaci o szeroko pojętym liberalnym podejściu do świata i utopijnej wizji, że kobiety kiedyś przejmą rządy na świecie, bo chyba już nie na miejscu jest stwierdzenie, że kobiety w społeczeństwie są gorzej traktowane – pytanie gdzie i jak? Pensje – podobne, takie same albo i większe (bo może niektóre osoby nie wiedzą, albo nie chcą widzieć i wiedzieć, ale istnieją kobiety – prezesi!), ale nie oszukujmy się, że jeżeli mamy przypadek pracy czysto fizycznej gdzie kobieta przez swoją fizjonomie nie będzie mogła w ten sam sposób wykonywać pracy co mężczyzna to na jakiej podstawie ma mieć taką samą zapłatę – z takim podejściem jedna ze stron jest pokrzywdzona, a kobiety i tak mają wiele przywilejów. Jakich? „Te dni” w miesiącu. I co – zwraca się kobietom z tego powodu uwagę? Nie można bo to podchodzi pod molestowanie. A facet? Cóż – my nawet nie mamy na co się poskarżyć. Urlopy macieżyńskie… To jest wciąż sprawa do ułożenia przez rząd bo raz że obydwojgu rodzicom powinien przysługiwać, a za urodzenie dziecka kobieta mimo wszystko powinna mieć jakąś społeczną rekompensatę chociażby w tej durnej emeryturze – jakby kobiety nie rodziły to by społeczeństwo wymarło, więc tej roli społecznej kobietom odmówić nie wolno po prostu – ale jak już się palec dostanie to nie ma co być zbyt zachłannym i nie wypada doszukiwać się okazji do ugrania kolejnych przywilejów.
A mam niestety wrażenie że organizacjom zrzeszającym aktywne feministki wciąż mało i mało – i tu gdzie by nie poruszyć tematu kobiety to znikąd wyrasta las transparentów i bojowniczek o prawa kobiet…
Dla mnie kobieta powinna:
– sama decydować o swoim ciele – chcesz usuwać nowe życie to rób przemyśl to, porozmawiaj z partnerem (jeśli takowy w procesie wyboru uczestniczy) i podejmij na własne ryzyko i własne sumienie odpowiedzialność za decyzję; nie wspominam sytuacji, kiedy jest to uwarunkowane po prostu zdrowotnie, bo możliwość uratowania życia przez aborcję to sprawa jeszcze bardziej ciężka, ale moim zdaniem odpowiedzialność wymaga, żeby to matka przeżyła – najzwyczajniej w świecie w większości przypadków będzie mogła ponownie zajść w ciążę.
– móc swobodnie poruszać się w swoim otoczeniu, nie skrępowana innymi osobami czy wyznawanymi przez nich regułami – każdy ma po to mózg, żeby go używać i decydować o sobie, więc: chcesz być w burce to bądź, chcesz wyjść do klubu w miniówce to idź, chcesz sprzedawać swoje ciało to sprzedawaj – tylko ze świadomością, że za swoje zachowania czy ubiór sama odpowiadasz, więc jak porusza to czyjeś uczucia to weź odpowiedzialność jeśli ktoś posądzi Cię o szerzenie zgorszenia.
„Zgorszenie” to niestety pewne przykre zjawisko, które mam wrażenie, że ludzie mylą z „poczuciem wolności”, czy „nowoczesnością” i pewnie zabrzmi to staroświecko, ale chodzenie z odkrytym w 90-95% ciałem w miejscach publicznych poza plażą czy basenem to jest jednak gorszące, a mi się kojarzy bardziej z eksponowaniem towaru na sprzedaż (tj. nazwałbym to mięsem) niż byciem swobodnym. Ktoś to ładnie kiedyś ujął, ale w pełni nie przytoczę – sens był taki, że jak się wszystko pokazuje od razu, to i druga połówka się szybciej znudzi, a też wątpię że miło będzie jak wszyscy dookoła będą obłapiać wzrokiem naszą drugą połówkę.
– kobiety powinny mieć możliwość decydowania o tym, jak ich życie będzie przebiegało – co to za przyjemność życia w związku, gdzie jedna tylko strona czerpie korzyści a druga żyje tylko po to żeby usługiwać. Mamy jednak świat, w którym mamy dostęp do rozwoju praktycznie w każdej możliwej dziedzinie życia, nauki czy społeczeństwa więc dlaczego mamy się ograniczać? Lepiej czerpać z życia ile się da… tylko z głową.
Kobieta za kółkiem? Oczywiście! Tylko żeby wiązało się to ze skupieniem, rozwagą i braniem pod uwagę tego, że na drodze są też inni uczestnicy ruchu!!!
Daleko nie szukając wczoraj miałem okazję być świadkiem jak pewna Pani wielka stanęła sobie w bocznej drodze (ale uczęszczanej jakby nie patrzeć) ale stanęła tak, że wjazd do osiedla za barierką w prawo był nie możliwy, wyjazd utrudniony, a wjazd do osiedla z lewej także wymagał objeżdżania szanownej pani kierowcy co było utrudnione ze względu na niezbyt szeroką ulicę – dlaczego to wszystko? Bo rozmowa telefoniczna była ważniejsza od innych uczestników ruchu…
Czy takie sytuacje muszą się pojawiać na drodze? Czy wiele kobiet musi tak chamsko na drodze jeździć (wyuczone od mężczyzn, ale po co takie zachowania powtarzać w ogóle)? A już o ustąpieniu pierwszeństwa przechodniom oj więcej jest przypadków, że jednak nie uda się wyhamować…
Świat jest dla wszystkich, ale każdy powinien zauważać, że nie jest pępkiem wszechświata i są dookoła inni, na których też trzeba zwracać uwagę – więcej tym zyskamy niż stracimy.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.